O bullet journal słychać coraz więcej, ale do tej pory masa osób zadaje sobie pytania pod tytułem: co, po co i dlaczego. Ja też dostawałam takie pytania od was, więc w odpowiedzi na nie wszystkie publikuję dzisiejszy tekst.
Metodę bullet journal (bujo) wymyślił Ryder Carroll (o nim nie będę dłużej pisać, jeśli kogoś to interesuje, zapraszam na jego stronę. Można tam się również dużo dowiedzieć o samej metodzie). W sumie z jednej strony nic facet odkrywczego nie zrobił, wziął zeszyt i rozpisał w nim sobie kalendarz. Skąd więc fenomen tego czegoś? Ano stąd, że bujo jest tym, czym tylko chcesz Z pomysłu kalendarzem i planerem, ale nie tylko. Może jednocześnie pełnić funkcję pamiętnika, pomagać w budowaniu dobrych nawyków i robić masę innych rzeczy (w tym takie ważne, jak śledzenie, ile odcinków serialu obejrzałeś). Bujo ma jednak jeszcze jedną zaletę – jest takie, jak ty chcesz. Potrzebujesz kalendarza, w którym masz widok na cały rok? Proszę bardzo, oto jest. Nie potrzebujesz? Po prostu go nie rysuj. Według ciebie lepiej planować każdy dzień osobno, masz dużo zadań? Rysujesz dniówki. Chcesz mieć widok na cały tydzień? Masz tygodniówki. Jeśli tylko zechcesz, masz jedno i drugie. Wszystko w dowolnym rozmiarze i układzie. Żadnych pustych miejsc, jak w kalendarzu, które przypominają ci, że znowu nie wpisujesz tam tych wszystkich wydarzeń i zadań, które miałeś wpisywać.
Zdaję sobie sprawę, że żadna metoda nie jest na tyle uniwersalna, żeby zadziałała u każdego (mimo, że według mnie bujo ma bardzo duże możliwości i można je wykorzystać w wielu aspektach). Jeśli jesteście perfekcjonistami (przybijam piątkę!), może wam być ciężko – przynajmniej na początku. Ja najpierw strasznie się starałam, jak coś nie wyszło, czułam się źle. A przecież to tylko planer! Teraz w razie pomyłki najczęściej po prostu ją przekreślam lub dorabiam jakiś żartobliwy napis na ten temat. Ewentualnie, jeśli chodzi o duży napis albo nagłówek strony, to zaklejam go wyciętym prostokątem z papieru i piszę jeszcze raz – chociaż nie zawsze mi się chce 😅. Ta metoda będzie niekoniecznie dobra dla osób, które nie zaglądają do notesu codziennie i nie są regularne (to też ja! A jednak mi podpasowało). Z kalendarza nigdy nie korzystałam regularnie, aż w końcu przestawałam korzystać w ogóle… Do bujo patrzę prawie każdego dnia, bo muszę odhaczyć nawyki, bo lepiej sprawdzić, czy nie mam jakiejś kartkówki, bo mam tam stronę na wszystkie zadania domowe z danego miesiąca (w końcu o nich pamiętam…). Miałam jednak takie miesiące (kwiecień i lipiec, chociaż bardziej ten pierwszy), które zostały narysowane i niewypełnione. I trudno, zajmują kartki, a mi to nie przeszkadza. Spróbujcie, jeśli uznacie, że to nie dla was, to dacie spokój i tyle. Ale myślę, że nie pożałujecie.
bujo musi być piękne – nie nie. Bujo może być piękne. Moje niezbyt jest, chociaż to moja opinia, niektórym się podoba (pozdrawiam i dziękuję!). Poza tym dla jednych piękne jest bujo minimalistyczne, dla innych pełne rysunków i naklejek. Byle nie pozostało to sztuką dla sztuki 😉
bujo jest czasochłonne – to, czy takie będzie, zależy od ciebie. Mi codziennie wypełnienie wszystkiego zajmuje kilka minut, nie więcej – odhaczenie nawyków, zaznaczenie snu, sprawdzenie zadań domowych i ogarnięcie kolejnego dnia. A poświęcenie czasu raz w miesiącu na narysowanie kalendarza miesięcznego i tygodniówek też jakoś bardzo nie powoduje uszczerbku w moim czasie wolnym
musisz mieć ekwipunek – tak, podstawowy. Na początek naprawdę wystarczy zwykły zeszyt w kratkę i długopis. Tak, wiem że te mazaczki są ładne, że te taśmy mają takie super wzory, a zestaw 297 cienkopisów jest czymś, bez czego nie możesz żyć (ja też nie mogę). Poza tym na pewno przydadzą ci się brushpeny, mimo, że nie umiesz nimi pisać (koniecznie ze śliskim pędzelkiem, przez który będziesz miał ochotę dać sobie z tym wszystkim spokój). Sama mam trochę droższy notes i niezłą ilość różnych pisaków, ale zaczynałam od zeszytu za złotówkę i mojego ulubionego długopisu. Planowałam w czymś takim około 4 miesięcy i mi się sprawdziło, więc kupiłam coś lepszego. Znam dziewczynę, która wystartowała z całym zestawem, czasem coś narysuje, ale de facto wcale nie używa swojego bujo. I to jej sprawa, ale wtedy bullet journal traci swój sens bycia funkcjonalnym, analogowym planerem.
musisz mieć klucz/indeks/dniówki/tygodniówki – nie musisz! Ja sama klucza nie używam, bo jest dla mnie niewygodny (nie ten od Rydera, tylko mój własny – bardzo go lubię, ale po prostu nie jest mi potrzebny). Dniówki zignorowałam, bo nie mam aż tylu zadań do wykonania każdego dnia, natomiast potrzebuję mieć widok na cały tydzień, poza tym zapisywanie wszystkich kartkówek w kalendarzu miesięcznym byłoby bezsensowne. Dlatego rób co chcesz – wypróbuj strony must have i sam zdecyduj, czy u ciebie też są must.
bujo to zwykły planer – to nie tylko planer. W którym planerze znajdziesz tracker psich treningów? 🙂
Na Instagramie czy blogach w tematyce bujo można się natknąć na różne słówka. Warto wiedzieć, co znaczą, jeśli chce się poszukać inspiracji na konkretny element swojego planera.
klucz – znaczki, według których zapisujemy coś w bujo, np. kwadrat oznacza zadanie, skreślony w połowie kwadrat zadanie w trakcie, a zakolorowany wypełnione. Ściągawka dla zapominalskich.
indeks – spis treści. W bujo warto sobie ponumerować strony. Później wpisuje się je do indeksu. I już nigdy nie ma problemu z kolekcją, która zaginęła gdzieś wśród innych stron!
future log – kalendarz na cały rok, do zapisywania różnych rzeczy z wyprzedzeniem.
monthly log – strona do zaplanowania miesiąca. Może mieć różną formę – wszystko zależy od was!
weekly log – tak zwana „tygodniówka”. Może być prosta, z samymi dniami tygodnia, jak i złożona – z trackerem posiłków, snu czy picia wody.
dailies – „dniówki”. Dniówki nie mają raczej wyznaczonego miejsca – codziennie wieczorem siadasz i zapisujesz zadania na kolejny dzień. U mnie ten system się nie sprawdza, myślę, że bardziej nada się dla studentów czy osób pracujących, które codziennie mają dużo zajęć związanych z pracą/szkołą, ale też domem.
habit tracker – tracker nawyków (niektórzy mówią na niego śledzik nawyków). Wypisujesz wszystkie rzeczy, które chciałbyś robić codziennie i każdego dnia kolorujesz jedną kratkę.
mood tracker – zamiast nawyków pomaga w śledzeniu nastroju. Każdy kolor oznacza inną emocję, a jedna kratka lub jeden element rysunku – inny dzień. Nie korzystam z mood trackera, ale może komuś się przyda 🙂
spread – rozkładówka. Nieważne, czy ta na miesiąc, czy na tydzień, czy może jakaś kolekcja. Po wpisaniu bujo spreads w internecie możecie zobaczyć strony o najróżniejszej tematyce.
theme – motyw. Dużo osób (tak jak ja) ma w swoim notesie osobny motyw na każdy miesiąc.
Wszystko pięknie ładnie, ale jak ja to robię? Na początku mam cztery strony indeksu. Później jest strona tytułowa roku i różne kolekcje – książki do przeczytania, cele na 2018 i tego typu rzeczy. Następnie zaczyna się planowanie miesiąca. U mnie każdy miesiąc jest trochę inny – utrzymany w innej kolorystyce, z rysunkami w tematyce miesiąca. Nie rysuję dużo – najbardziej „artystycznymi” stronami są strony tytułowe otwierające miesiąc. Kolejne strony to już raczej minimalistyczne tabelki – pojawią się w nich jedynie trochę koloru i pasujących rysunków i napis, najczęściej pisany brushpenami. Po stronie tytułowej mam swój monthly log, zajmujący dwie strony. Potem habit tracker i strona na zadania domowe. W międzyczasie dochodzą różne kolekcje, które akurat mogą mi się przydać (np. plan lekcji czy rozpiska nieprzygotowań i braków zadania we wrześniu). Kolejne cztery lub pięć stron przeznaczam na tygodniówki, ostatnia strona miesiąca to zawsze jego podsumowanie, a jednocześnie podpowiedź, co zawrzeć w poście takim jak Sierpniownik czy Wrześniownik.
Myślicie, że powiedziałam już dość, czy że warto dodać coś jeszcze? PS. Na grudzień szykuje coś specjalnego! Wiem, że jeszcze dużo czasu do grudnia, ale w jego ostatni tydzień/dwa tygodnie dla chętnych będę organizować coś związanego z bujo. Stay tuned – szczególnie jeśli chcecie zacząć swoje bujo od roku 2019, ale nie tylko
SMELLS LIKE ADVENTURE © 2018-2019 - Wykonanie Dzikość w Sercu