Od września rozpoczynam naukę w liceum, więc przybędzie mi trochę nowych przedmiotów, zaczną się rozszerzenia i zapewne będę musiała poświęcić na szkołę nieco więcej czasu, niż w podstawówce. A co z łaciatym? Zajmowanie się psem, gdy na głowie mamy sprawdziany, kartkówki i zadania domowe na pewno jest trudniejsze, ale nikt mi nie wmówi, że niemożliwe do ogarnięcia. Trzeba tylko mieć plan!
Po pierwsze – zaakceptuj to, że będziesz mieć mniej czasu (poza weekendami). Kiedy uznasz, że cały czas musicie coś robić, to prędzej czy później cię to przerośnie – been there, done that. Zaplanuj sobie swój dzień. O ile ci to odpowiada – ile ludzi, tyle opinii. Osobiście lubię mieć wgląd w to, co zamierzam robić danego dnia i w jakiej kolejności, ale nie potrafiłabym żyć z planem dnia ustalonym co do minuty. Przyjrzyj się swojemu planowi lekcji, uwzględnij zajęcia dodatkowe i przemyśl, w które dni zazwyczaj masz więcej czasu na poświęcenie go futrzakowi. Oczywiście zdarzają się różne sytuacje i wtedy trzeba zmienić swoje plany, ale dobrze jest przynajmniej wiedzieć, jaką ilością czasu się dysponuje.
Naucz swojego psa odpoczywać, o ile jeszcze tego nie potrafi. Ciężej skupić się na obowiązkach, mając obok psa, który wariuje, zamiast położyć się na swoim miejscu. Zaopatrz się w gryzaki lub rzeczy, którymi możesz napakować konga i inne tego typu zabawki na jedzenie. Jeśli akurat masz coś ważnego do zrobienia, pies chętnie wyciszy się w swojej klatce lub na legowisku po otrzymaniu od ciebie czegoś pysznego. Pamiętaj o terminach. Czy to sprawdzianów, prac długoterminowych, czy lektur. Znacznie łatwiej będzie ci, jeżeli nie zabierzesz się za nie w ostatniej chwili (pozdrawiam, wciąż próbuje zwalczyć u siebie ten nawyk). Wykorzystuj czas, który masz! Doby nie rozciągniesz, ale warto zauważyć, ile czasu da się zmarnować na nieważne sprawy. Nie wmówisz mi, że nie dasz rady znaleźć codziennie choćby kwadransa wolnego czasu – uda ci się to nawet, gdy masz zabiegany dzień. Nie mam już na myśli spaceru, który jest potrzebny bezdyskusyjnie, ale o jakiś dodatkowy, szybki trening, żeby zmęczyć psa umysłowo. No dalej, kilka minut to chyba nie kłopot, prawda?
I daj sobie fory. Serio. Nie chodzi mi o to, żebyś zaczął się lenić, ale żebyś dał sobie odpocząć. Jeśli masz zły dzień i wszystko cię wkurza – odpuść. Czasami trzeba. Dla naszego i nie tylko naszego zdrowia psychicznego.
Poza stosowaniem wszystkich powyższych rad, mam także dokładniejsze plany dotyczące roku szkolnego. Koniec z planowaniem treningów (i w tym momencie spodziewam się waszej reakcji pod tytułem ależetso? ). Ano tak. Jak wiecie, albo i nie, jakiś czas temu rozstałam się z moim dziennikiem treningowym i planerem treningów. Może kiedyś do niego wrócę – co więcej, nie wątpię że tak się stanie. Jednak aktualnie jest mi on zwyczajnie zbędny. Wiecznie wywierałam na samą siebie presję, żeby znaleźć czas na zaplanowanie treningów na następne dni i opisanie zaległych. Zmuszałam się, żeby ćwiczyć coś, na co totalnie nie miałam ochoty, bo tak było zapisane. To poszło w złą stronę. Czas, który mogłam poświęcić na masę rzeczy (w tym także na rzeczone treningi) poświęcałam na planowanie. Aż mi się odechciało.
Notes do planowania popadł w zapomnienie, i szczerze? Bardzo mi z tym dobrze. Na razie wystarcza mi moje bujo i nie potrzebuję niczego więcej. Gdybym w przyszłości planowała trenować coś na poważnie, taki dziennik bardzo by się przydał, ale póki co? Nie, podziękuję. O spacerach nie będę się dłużej wypowiadać, bo ich pies po prostu potrzebuje i tyle, ale chcę wykorzystać ten czas, który i tak poświęcam na wyjścia z psem, na robienie czegoś więcej i spędzanie czasu rzeczywiście razem, a nie wleczenie się w wybranym wcześniej kierunku i zabawę w nie ciągnij. Rzecz jasna już teraz nasze spacery tak nie wyglądają, ale kiedyś, przyznaję się – wyglądały. Dzienne porcje jedzenia chcę wydawać w trakcie ćwiczeń. Już tego próbowałam i naprawdę, miało to świetny wpływ na Tobiasa. Spalenie miski to super rzecz, której polecam spróbować każdemu. W dni, gdy naprawdę nie ma się jak poświęcić czasu na ćwiczenia, można zawsze podać jedzenie w macie węchowej – warto mieć taką w swoim arsenale, bo przyda się zdecydowanie bardziej niż kolejna z rzędu smycz.
Chcę też ćwiczyć dalej dogfitness – na tyle często, na ile czas pozwoli, bo to akurat jest już trochę bardziej czasochłonne. Rozgrzanie psa, ćwiczenia, a potem cool down trochę trwa, ale bardzo mi na tym zależy, bo jesień i zima zawsze są mniej aktywne, niż lato, a o psią sylwetkę trzeba dbać! A poza tym – rezerwuję sobie wtorkowy czas wolny na przyjazdy do Gliwic, żeby ćwiczyć spokój przy psach w TRIKu. Byliśmy dopiero na kilku zajęciach, ale już po jednych widać było różnicę. Nie chcę zaprzepaścić tych efektów, bo powoli zaczynamy mieć jak budować lepsze zachowanie na spacerach.
To by było na tyle z moich planów i porad. A wy? Jak godzicie szkolne obowiązki z opieką nad sierściuchem?
SMELLS LIKE ADVENTURE © 2018-2019 - Wykonanie Dzikość w Sercu