Jak się czuję z tym, że mam 15 lat? Dziwacznie. Nie zrozumcie mnie źle – cieszę się, naprawdę! Po prostu trudno mi w to uwierzyć. Mam wrażenie, że czas leci coraz szybciej i zaraz będę świętować osiemnastkę. Ale że co?
Na razie jednak wciąż mam swoje piętnaście lat, które świętowałam w czwartek w zeszłym tygodniu, więc dziś zdecydowałam się napisać znanego i lubianego posta X faktów na X urodziny.
Kto z nas tego nie czytał? Z jednej strony temat wydaje się oklepany, a z drugiej osobiście bardzo lubię posty tego typu – dzięki nim mogę lepiej poznać osoby prowadzące blogi.
Dlatego postanowiłam coś podobnego opublikować u siebie. Ciekawa jestem waszego zdania na ten temat. Jesteście bardziej na tak, czy na nie?
Wiem, że pewnie większość z was urodziła się z psiarstwem we krwi, zanim nauczyli się mówić mama, mówili hau hau, a pierwszym prezentem, który wpisywaliście w list do Mikołaja, był pies. Ja nie.
Kiedy byłam mała, mieliśmy kotkę o imieniu Tamara. Po jej śmierci prosiłam rodziców o kolejnego kota, ale przez te wszystkie lata nigdy się nie zgodzili. Nie żałuję jednak – gdybyśmy mieli kota, na pewno nie pojawiłby się u nas łaciaty.
Nie zmienia to faktu, że posiadałam ponad dwadzieścia pluszowych kotów i masę książek na ich temat. Kto wie, może w równoległej rzeczywistości piszę dla was bloga o kotach?
W wolnym czasie często słucham muzyki. Towarzyszy mi ona w wielu chwilach i jest dla mnie bardzo ważna. Moimi ulubionymi zespołami są Nirvana i Red Hot Chilli Peppers. Nawet na Psoty w Katowicach pojechałam w koszulce z logiem RHCP.
Skoro już o muzyce mowa, to nie tylko jej słucham – kiedyś uczęszczałam też na lekcje gry na pianinie w ognisku muzycznym. Zrezygnowałam po pięciu latach ze względu na nauczycielkę, długa historia. Pianino jednak wciąż stoi w moim pokoju i czeka na lepsze czasy.
Próbowałam też samodzielnie nauczyć się grać na gitarze, ale ostatnio już tego nie robię, być może w przyszłości do tego wrócę.
Od kilku lat piekę najróżniejsze ciasta, babeczki i ciastka. Mam sporo wypróbowanych przepisów i jeszcze więcej tych do wypróbowania 😀
Nigdy nie piekłam jednak tortu, aż do dziś – organizuję imprezę urodzinową (czytaj: spotkanie z dwójką znajomych, oparte na jedzeniu i graniu w planszówki) i podjęłam decyzję o samodzielnym upieczeniu tortu. Wygląda nie aż tak źle, spodziewałam się, że będzie gorzej. O smaku dopiero się przekonam, życzcie szczęścia!
Filmów, książek, no czego dusza zapragnie. Nie mam nic do osób, które za nimi przepadają, jednak sama ich nie lubię. Jeśli romans jest tylko motywem pobocznym, nie przeszkadza mi to, ale gdy książka lub film skupia się wyłącznie na tym, to jestem zdecydowanie na nie.
Tak naprawdę to nie od początku zamierzałam stworzyć Smells like adventure. Nieco wcześniej w mojej głowie kiełkował pomysł na bloga z literackimi recenzjami. Miałam już nawet nazwę! Potem na chwilę opuściłam pomysł, a po powrocie do niego zmieniłam zamysł.
Od dzieciaka ciągnęło mnie do literek. Czytać nauczyłam się dosyć wcześnie, a umiejętność tę opanowałam z pomocą katalogu farb, który znajdował się w domu, bo mieliśmy robić remont. Chyba wszyscy wiecie, jak abstrakcyjne są nazwy kolorów farb w takich katalogach…
Blogi Play By Post, zwane też blogami RPG (Role-Play Game) były jedną z moich ogromnych pasji. Opierały się one na stworzeniu własnej postaci (człowieka lub zwierzęcia, zależnie od fabuły i typu bloga), a potem pisaniu opowiadań o jej dziejach i wymienianiu ich z innymi członkami. Założyłam nawet kilka własnych! Niestety większość z nich usunęłam już dawno temu i po moich starych opowiadaniach nie został nawet ślad.
Idąc do liceum wybrałam klasę lingwistyczną właśnie z takiego powodu. Języki to coś, co przychodzi mi z łatwością i nigdy nie miałam z nimi większego problemu, a przy okazji sprawiają mi niesamowitą frajdę. Swój przyszły zawód chciałabym wiązać właśnie z nimi.
Pozostając dalej w temacie języków – kilka miesięcy temu dostałam, możnaby powiedzieć, swoją pierwszą pracę. Potrzebne było tłumaczenie gry z języka angielskiego na polski. To była świetna sprawa i cieszę się, że się na to załapałam.
Niezależnie od tego, czy to kwiat, sukulent, czy kaktus, trafiając do mnie traci szanse na długie, szczęśliwe, roślinne życie. Nie mam pojęcia, jak to robię, ale albo moje rośliny schną, albo są nadmiernie nawodnione. Jedyna, która się mnie trzyma, to stary aloes. Nie daje sie zabić i rośnie w zastraszającym tempie.
Nie znacie mnie w rzeczywistości, więc możecie tego nie zauważać, ale jestem naprawdę emocjonalną osobą. Łatwo się denerwuję, łatwo się smucę, łatwo płaczę. Właściwie wszystkie moje uczucia przychodzą dość szybko i gwałtownie, taka już jestem.
Jestem introwertykiem. Mam wąska grupkę osób, w towarzystwie których czuję się na tyle dobrze, że mogę nawijać bez końca nie mając obaw o to, czy kogoś nie zanudzam. Niełatwo jednak przychodzi mi nawiązywanie nowych znajomości (jeśli znałam was wcześniej w internecie i rozmawialiśmy sporo, to może być łatwiej), zawsze się wtedy stresuję, spinam i nie do końca jestem sobą; nie wiem wręcz, co mówić i jak się zachować. Oczywiście nie oznacza to, że nie lubię nawiązywać nowych znajomości – po prostu jestem w tym słaba.
Co wcale nie wyklucza skłonności do prokrastynacji. Zawsze byłam perfekcjonistką. Nie lubię, gdy tabelki w moim bujo są krzywe albo coś nie wychodzi mi tak, jak powinno. Denerwuję się, kiedy coś idzie nie po mojej myśli i przez to czasami nakładam na siebie zbyt dużą presję.
…siedziałam sama przed telewizorem, włączony był akurat jakiś program o kosmosie. Brzmiało interesująco, więc zdecydowałam nie zmieniać kanału. Po powrocie rodzice znaleźli mnie przerażoną, bo słońce wybuchnie i wszyscy zginiemy. Lepiej od dziecka być świadomym swojego losu.
To już wszystkie fakty o mnie. Czy coś was zdziwiło? A może sami macie jakieś ciekawe informacje o sobie, którymi możecie się podzielić?
SMELLS LIKE ADVENTURE © 2018-2019 - Wykonanie Dzikość w Sercu