Ostatni raz temat bujo poruszyłam dość dawno temu. Od jakiegoś czasu napływały do mnie kolejne prośby o pokazanie, jak teraz wygląda. A zmieniło się naprawdę sporo! Dlatego dziś postanowiłam napisać coś na kształt znanych i lubianych #planwithme, które królują głównie na YouTube. Wszystkie moje strony dokładnie sfotografowane i opisane – całkowicie do waszej dyspozycji!
Większość moich czytelników z tematem bujo jest już nieźle zapoznana. Jeśli nadal nie jesteś pewien, o co w tym wszystkim chodzi, przeczytaj moje posty o planowaniu – na początek polecam ci ten wyjaśniający wszystkie zawiłości bullet journal. A wszystkim, którzy już się orientują co i jak, lub tym, którzy nie czują takiej potrzeby, przedstawiam moje październikowe bujo.
Mój miesiąc zawsze zaczynam od standardowego monthly loga, który od niedawna znowu zajmuje u mnie dwie strony. Dzięki temu w pojedynczym kwadracie mieści mi się więcej, niż jeden wpis. Poza dniami nie rysuję tam nic – kiedyś w rozpisce znajdowały się też plany na cały miesiąc, ale teraz mają swoje własne miejsce w notesie, tylko stronę dalej.
Jeśli przewrócicie stronę, ukaże wam się rozkładówka wspomniana akapit wyżej, nazwana Plany. Co to takiego? Jest na niej miejsce na najważniejsze daty (urodziny, wizyty u dentysty, sprawdziany z przedmiotów, które mnie przerażają – krótko mówiąc pełen wypas), moje cele i listę rzeczy, które muszę zrobić w danym miesiącu, ale nie planuję ich na konkretny dzień. Na tej stronie wypisuję też posty, które zamierzam opublikować w tym miesiącu na Smells like adventure.
Inaczej habit tracker. Bardzo lubię tę rozpiskę, mimo że chyba jeszcze nie miałam dnia, w którym zakolorowałabym wszystkie pola. Wciąż próbuję! Na zdjęciu konkretne nawyki są zamazane, nie za bardzo lubię się nimi dzielić i uważam tę stronę za jedną z bardziej prywatnych, ale żebyście nie rozmyślali, cóż tam takiego może być – znajdziecie tam rzeczy takie, jak przespanie ośmiu godzin, trening z psem lub też naukę hiszpańskiego. Zawsze zachęcałam każdego do habit trackera, jednak okazuje się, że wiele osób za nim nie przepada. A wy jakie macie zdanie na ten temat? Chętnie przeczytam komentarze na tak i na nie.
Ciekawe połączenie, nieprawdaż? W sumie niezamierzone, jego przyczyna jest prosta – oba trackery zajmują u mnie jedną stronę, dlatego umieszczam je obok siebie. Tracker snu nieco zmienił wygląd, od kiedy poznałam konto @bulletjournalnoob na instagramie. Warto do niej zajrzeć, tworzy piękne, a przy tym nieskomplikowane rozkładówki (chociaż jej rysunków w życiu bym nie powtórzyła). Stworzyła drugie konto, czyli @circularsleeptracker, dotyczące (kto by się domyślił) rysowania trackera snu w formie koła. To tam nauczyłam się rysować go w tej formie i od tej pory używam go co miesiąc. Szkolny tracker to w gruncie rzeczy nic specjalnego – dzielę stronę na pół, jedna jej część to tracker czasu spędzonego na nauce danego dnia, druga dotyczy zadań domowych. Możecie się śmiać, ale odkąd ta rozpiska zyskała swoje miejsce w moim bujo, nigdy nie miałam problemu z brakiem zadania. Polecam sklerotykom takim jak ja!
Strona nazwana krótko i treściwie, czyli SLA. Dla tych, którzy zastanawiają się, czemu tak – to skrót od Smells like adventure. Pełna nazwa jest dość długa i w życiu bym jej tu nie zmieściła. Ta rozkładówka to nowość w moim bujo, dlatego jest taka krzywa i niedopracowana, ale myślę, że w listopadzie wyjdzie lepiej. Używam jej do planowania postów na bloga i publikacji w social media. Plany wpisuję ołówkiem, a te, które udało się zrealizować, poprawiam cienkopisem.
Niektórzy pytali mnie o to, jak wyglądają moje dniówki i ile miejsca mi zajmują. Odpowiadam – wcale nie wyglądają, bo ich nie mam. Nie czuję potrzeby posiadania ich, a problem różnej ilości rzeczy do zrobienia w danym dniu tygodnia rozwiązałam w pokazany na zdjęciu poniżej sposób, o którym trochę opowiem, bo na pierwszy rzut oka, szczególnie niewypełniony, może wyglądać dosyć niezrozumiale. Jeśli mam coś do zrobienia, powiedzmy napisanie rozprawki na polski, robię tak: kropką zaznaczam dzień, w który muszę to zrobić, a po prawej stronie, pod nagłówkiem zadania, wpisuję napisać rozprawkę na polski. Po wykonaniu zadania zamieniam kropkę w . Gdybym nie napisała tej rozprawki w dany dzień, kropkę zamieniam na symbol .
Poza listą rzeczy do zrobienia w mojej tygodniówce mam mały podgląd danego miesiąca, dni tygodnia z miejscem na notatki i dwa trackery: wypitej wody i emocji. Tracker wody dla wielu osób jest taką zapchajdziurą i czymś, co ma ładnie wyglądać, czy też sprawiać dobre wrażenie. Dla mnie jest natomiast naprawdę ważny – czuję się o wiele lepiej, kiedy piję minimum dwa litry wody na dzień i staram się tego pilnować, chociaż nie zawsze wychodzi. Tracker emocji, inaczej zwany mood trackerem, to coś, co wcześniej wrzucałam w habit tracker. Wtedy robił się jednak bałagan i musiałam się przypatrzeć, kiedy kończą się nawyki, a zaczynają emocje. Październik to pierwszy miesiąc, w którym mood tracker wylądował w tygodniówce, dlatego nie mogę wam powiedzieć, jak się to sprawdza, ale już teraz wydaje mi się, że będzie to bardziej czytelne.
To by było na tyle – cały październik. A wy? Wolicie bujo czy kalendarz? Jakie rozkładówki są waszymi ulubionymi?
SMELLS LIKE ADVENTURE © 2018-2019 - Wykonanie Dzikość w Sercu