Przepraszam bardzo, niech mnie ktoś uszczypnie. Tak wyjątkowo mocno, dla pewności.
Obecna sytuacja jeszcze bardziej zaburzyła moje poczucie czasu, i choć rysowane w bullet journalu rozkładówki zapewniają mnie, jakoby nadchodził już lipiec, absolutnie w to nie wierzę.
Wczoraj miałam wirtualne zakończenie roku miałam wczoraj, dlatego dziś, mimo że niepewnie, mogę powiedzieć już oficjalnie – mamy wakacje!
Przede wszystkim próbuję ogarnąć rzeczywistość i dzisiejszą datę. Wychodzi mi to dość nieporadnie, ale dni tygodnia jeszcze łapię, dlatego udaje mi się utrzymywać względną regularność publikacji.
Skoro już o publikacjach mowa, to instagram fajnie się, moim zdaniem, rozwija. Dogfluence pomaga budować dalej konto, a przy okazji mam z tego frajdę.
Szkoła się skończyła, świadectwo jednak wciąż sobie tam leży i zgaduję, że się to nie zmieni. Najpewniej odbiorę je we wrześniu, niespecjalnie mi się spieszy. Jestem zadowolona z tego roku szkolnego, a liceum okazało się nie aż tak przerażające, jak myślałam. Spotkałam masę świetnych osób i chociaż przez pandemię nie widziałam większości z nich już kilka miesięcy, to i tak pozostała część roku szkolnego minęła nam świetnie.
Poza tym wróciłam do gitary i mam szczerą nadzieję, że tym stwierdzeniem nie zapeszę. Moja relacja z tym instrumentem niepokojąco przypomina nie do końca zdrowy związek, pełen hucznych zerwań i powrotów pełnych łzawych obietnic.
12 czerwca po raz kolejny wyciągnęłam gitarę z pokrowca, czule przepraszając za miesiące, gdy pokrywał ją kurz. Od tej pory gram codziennie, ale na jak długo starczy mojej motywacji, pozostaje wiedzą tajemną.
Planuję też zakup rowera w niedalekiej przyszłości, żeby mieć na czym jeździć w wakacje i móc dojechać do dalej umiejscowionych keszy. Chcę nazbierać punktów na aktualny geocachingowy event, a dodatkowo napisać dla was tekst o keszowaniu z psem i nie tylko. Żeby to zrobić, muszę jednak znaleźć więcej skrzynek i porobić zdjęcia, także trochę może to potrwać 😀
Przede wszystkim śpi. Stuknęło mu pięć lat, ale jego rozum wciąż należy do szczeniaka. Łaciaty nigdy nie przepadał za upałami, więc większą część dnia spędza teraz niezbyt aktywnie. Oczywiście nadal ćwiczymy dogfitness i nosework, uczymy się sztuczek lub bawimy w różne gry węchowe, jednak robimy to raczej porankami i wieczorami – około południa zazwyczaj jest największy gorąc.
Sztuczkowo idzie nam całkiem nieźle, Tobi załapał między innymi ósemkę między moimi nogami lub machanie łapą na komendę pa pa. Totalne bzdety absolutnie nieprzydatne życiowo, ale męczą psychicznie tę kulkę energii i odbierają mu część głupich pomysłów. A jak efektownie wyglądają! Jeśli kiedyś w końcu ogarnę robienie zdjęć na odległość z pomoca statywu lub uda mi się znaleźć pomocnego ochotnika, na pewno opublikuję jakieś sztuczkowe fotki.
Chodzimy także na spacery, jasna sprawa. Teraz, gdy oficjalnie skończyła się szkoła, na pewno będziemy wychodzić na dłużej, oczywiście w normalnych temperaturach. Zamęczania psa (i siebie!) nie mam na celu, proszę się o to nie martwić.
Nigdzie nie wyjeżdżamy, a nawet, gdybym planowała jakieś wakacje, nie zabierałabym Tobiasa, chociaż byłoby fajnie kiedyś gdzieś z nim wyjechać. Póki co jednak zwyczajnie się do tego nie nadaje, ale że w tym roku nieszczególnie się gdzieś wybieram, problem znika.
Teoretycznie może to brzmieć jak niezbyt ciekawe plany, ale ja uważam, że te wakacje będą genialne. W końcu tylko od nas zależy, jak je spędzimy. Mam oczywiście świadomość tych wszystkich ograniczeń, ale narzekaniem raczej sporo nie załatwimy. Zresztą w okolicy też można odkryć różne ciekawe miejsca!
Podsumowanie miesiąca nie obyłoby się bez linków! Na co ciekawego trafiłam w tym miesiącu?
Ofiara mody na bordery – wdzięczne, czarno-białe (chociaż kolorów mają bez liku, ale ten niezaprzeczalnie jest tym najbardziej rozpoznawanym i najczęściej występującym w filmach) pieski pasterskie zwane skrótowo bc nigdy nie były moim typem czworonoga. Widzę w nich sporo zalet i u innych je uwielbiam, ale sama czuję, że to pies nie dla mnie. Co niepokojące, na border collie robi się moda. Nie jest to zjawisko nowe, bardziej skutecznie wzrastające. Dlatego warto przeczytać ten wpis, nawet jeśli i tobie do bordełów daleko.
Mądry instagram – ludzie lubią narzekać. Na pogodę, na pracę, na innych ludzi. A także na media społecznościowe, które dla niektórych stały się synonimem chłamu i zapychacza czasu. I nie zaprzeczę, wszędzie da się znaleźć bzdury, ale instagram jest taki, jakiego go sobie tworzysz. Od ciebie zależy, czy obserwujesz osoby wartościowe, przekazujące wiedzę albo po prostu poprawiające twój humor, czy… tych, na których tak usilnie narzekasz. O tym pisze Zosia w swoim najnowszym wpisie, a również dzieli się swoimi ulubionymi kontami, które jej zdaniem są szczególnie warte uwagi.
Mój dekalog na tu i teraz – czyli rzecz o tworzeniu treści. Worqshop nie czytam już tak często, jak kiedyś, za czasów postów o bujo, ale zdarza mi się wciąż tam zaglądać i znajdować tam perełki. Nie jest to wpis z czerwca, tylko z marca, ale przeczytałam go dopiero niedawno i bardzo mi się spodobał, bo wbrew pozorom aktualny jest nie tylko w czasie pandemii. Polecam go jako twórca, chociaż dla mnie blog nie jest źródłem utrzymania, natomiast bardzo podziwiam Kasię, że ona na poważnie rozwija go i swoją markę osobistą.
Zabierz PIESia – a konkretniej to VI edycja charytatywnego biegu. Zawsze marzył mi się taki bieg z psem albo dogtrekking, ale powstrzymywały mnie dwie rzeczy. Pierwszą było moje miejsce zamieszkania, czyli całkowite (pardon my french) zadupie, a takie biegi odbywają się zazwyczaj w okolicy dużych miast, od których zdecydowanie zbyt często dzieli mnie koszmarnie długa odległość (a rodzice nie są zbyt chętni na jechanie przez pół Polski). Druga natomiast to ogarnięcie mojego psa, a raczej jego brak. Póki co nie mam szans zabrać łaciatego na dogtrekking, bo wiem jakim pobudzeniem i rozszczekaniem skończyłby się kilkunastokilometrowy spacer w towarzystwie masy psów, do których nie wolno nawet podejść. W tym roku jednak świat wyświadczył mi niespodziewaną przysługę i okazało się, że bieg będzie organizowany wirtualnie. Wprawdzie do września zostało jeszcze sporo czasu, ale już niedługo pojawi się więcej informacji o biegu, dlatego dzielę się z wami linkiem 😛 Pobiegniemy razem? Oczywiście tylko metaforycznie, ale kto nam zabroni biec wspólnie, zachowując odległość 100 kilometrów?
Tak właśnie minął nam czerwiec. Lipiec i sierpień na pewno będą ciekawsze i pełniejsze przygód. A jak ty spędziłeś ostatni miesiąc? Pochwal się w komentarzu!
SMELLS LIKE ADVENTURE © 2018-2019 - Wykonanie Dzikość w Sercu