Czy ten rok (a szczególnie miesiąc) jest wyjątkowy? Jak najbardziej! Czy w taki sposób, w jaki się tego spodziewaliśmy? No… nie do końca.
Zamiast wiosennych dni spędzanych głównie poza domem, długich spacerów z psem i wyjazdów ze znajomymi mamy zamknięcie w domach. A tego, kiedy się skończy, tak naprawdę nie wie nikt. Mimo wszystko staram się nie załamywać i wykorzystać ten czas najlepiej, jak mogę.
Siedzenie w domu samo w sobie jest dość przyjemne, z racji tego, że nigdy nie byłam ekstrawertyczką. Jednak im dłużej to trwa, tym bardziej brakuje mi znajomych. Jak spędzam czas? Poza lekcjami on-line i robieniem zadań, które z dnia na dzień zapełniają mi skrzynkę na Librusie, skupiam się na rozwijaniu swoich zainteresowań. Ostatnio napisałam tekst na temat zwalczania nudy wśród czterech ścian, zajrzyj!
Nie będę cię jednak oszukiwać, nie jestem super-hiper produktywna. Też oglądam filmy i seriale lub gram w gry. Czasami mam do siebie o to żal, bo mając takie możliwości – w końcu większą częścią dnia mogę sobie dowolnie dysponować, nie ogranicza mnie szkoła – mogłabym nauczyć się ogromu nowych rzeczy i ogólnie wbić życie na wyższy level. Uznałam natomiast, że chyba bym zwariowała, utrzymując przez cały dzień myślenie na wysokich obrotach (a rozwój tego wymaga, bądźmy szczerzy). Dlatego daję sobie fory i jeśli wolę porobić przez chwilę jakieś głupoty, to sobie na to pozwalam. O ile nie zajmie to całego dnia 😉
Staram się robić coraz lepsze zdjęcia i rozwijać blogowy profil na Instagramie – ostatnio przybyło tam sporo nowych osób, a liczba wszystkich obserwatorów sięgnęła 810, co ogromnie mnie cieszy! Nigdy nie sądziłam, że uda mi się wokół siebie zgromadzić tylu ludzi. Mam nadzieję, że w takim razie być może uda się spełnić mój plan/życzenie, którym jest zebranie na profilu 900 osób – pisałam o tym w tekście o celach na nowy rok.
Część naszych planów, łącznie z tymi noworocznymi, się rozsypuje – niestety w obecnej sytuacji nie ma co liczyć na wielokilometrowe spacery. W grę nie wchodzą też zajęcia w TRIKu, dlatego na razie nasze cele dotyczące opanowania spokoju przy innych psach są w zawieszeniu. Trochę mnie to smuci, nie powiem. W takie piękne dni, jak dziś, kiedy świeci słońce i nawet w domu czuć zmianę pogody, moje ciało (i zgaduję, że Tobiasa też) chciałoby się wyrwać na jakąś długą pieszą wycieczkę, a nie krótkie wyjście z domu. Nie będę ryzykować zdrowia mojego i moich bliskich, ale serce nieco boli. Zresztą, pewnie wiesz dobrze, o co mi chodzi – w końcu wszyscy jesteśmy w takiej sytuacji.
Nie ma jednak tego złego – czas, jaki mamy, wykorzystujemy na naukę sztuczek i dogfitnessu. Z trików na razie dopracowujemy ukłon oraz obroty w prawo i lewo. Łaciaty nareszcie zaczyna ogarniać je bez gestu, na samą komendę słowną. Idzie to nieco powoli, ale kliker i nagradzanie częścią dziennej porcji karmy działa cuda. Od kilku dni jesteśmy też w trakcie nauki cofania, a kiedy łaciaty je opanuje, weźmiemy udział w Sztuczkowym Wyzwaniu Wymarzonego Psa – może i ty dołączysz do niego ze swoim futrzakiem?
Nasz główny dogfitnessowy cel to rozbudowanie trochę mięśni przednich łap. Tobias ma całkiem wyćwiczony tył, co do niego nie mam żadnych uwag. Z przodem jest nieco gorzej, dlatego zasięgnęłam rady bardziej doświadczonych ode mnie i wyposażeni w zestaw różnych ćwiczeń, trenujemy. W znalezieniu odpowiednich pomogły mi Magda z Dzikości w sercu i Weronika od Vuk Vuka, dzięki dziewczyny!
Poczytuję sobie blogi, a jakże! Chętnie przyjmę też jakieś polecenia w komentarzach, może być coś lifestyle’owego, o minimalizmie, samorozwoju, lub psach oczywiście. Możesz podlinkować cokolwiek, co cię zaciekawiło – to jest ten czas w miesiącu na Smells like adventure, kiedy dzielimy się wszystkim, co nas zainteresowało. A tutaj kilka moich rekomendacji:
Zabawy z psem w domu – Do As I Do – nauka poprzez DAID intrygowała mnie już od dawna. Nie do końca rozumiałam jednak, jak to wszystko działa. Na szczęście Amelia ze swoją ekipą rozjaśniła mi wszystko tym tekstem i filmikami na Instastories. Wyobrażasz sobie, że możesz nauczyć psa różnych zachowań, samemu je prezentując? Mi wydawało się to niesamowicie abstrakcyjne i wyciągnięte wręcz z kosmosu, a jednak! Bardzo rzeczowy i wypełniony informacjami wpis, naprawdę polecam zajrzeć.
Łóżko, chrupki i pierwsza w nocy – pisanie artykułów wypchanych treścią to jedna para kaloszy. O codzienności też można pisać w zachwycający i zaskakujący sposób, a pokazuje to choćby Zosia. Wpis o… nie będę zdradzać, ale tak naprawdę całej fabuły jest tam niewiele. Cały klimat tekstu tworzy zabawa konwencją i słowem, jestem fanką 😀
Dogfluence – to akurat ani trochę nie jest post na blogu. To coś o wiele, wiele większego. Świetny, startujący dopiero projekt, w przyszłości będzie wypełniony informacyjnym mięchem. Ma porządkować wiedzę na temat social mediów i pomagać rozwijać się psim influencerom. Chociaż to słowo trochę mi zbrzydło ze względu na znane chyba każdemu „influencerki” z Insta sprzedające swoj wizerunek za rolkę papieru toaletowego 😛 Na szczęście Dogfluence odczarowuje dla mnie ten wyraz. Na razie nie wiem wszystkiego, bo musi być jakiś element niespodzianki, czyż nie? Cała strona odkryje przed ludźmi swoje tajemnice dopiero po otwarciu, ale ja już z czystym sercem mogę ją polecać. Jestem na facebookowej grupie Dogfluence’u i to, ile się stamtąd nauczyłam, jest porażające. Czerpię masę wiedzy i poznaję nowych ludzi, czego chcieć więcej?
Cóż, to by było na tyle z moich marcowych opowieści, ale wciąż czekam na twoje. Daj znać w komentarzu, jak spędziłeś ten miesiąc, co cię zainteresowało i jak sobie radzisz, czekam!
SMELLS LIKE ADVENTURE © 2018-2019 - Wykonanie Dzikość w Sercu