Październik to taki przełomowy moment, kiedy piękna, złota jesień (niech jej będą dzięki!) miesza się z deszczową pseudojesienią (co to ma być, wie ktoś?). Wygląda to trochę jak wielka loteria. Możesz trafić szóstkę i cieszyć się świetną pogodą, a w dodatku słońce nie smaży jak latem, ale pewnie dostaniesz depresyjny, deszczowy dzień, kiedy pies smutno wzdycha w kennelu a ty leżysz w łóżku i oglądasz serial. Co, mimo tego, udało nam się zrobić w październiku?
Pamiętacie Wrześniownik? Łaciaty znowu rozwalił opuszkę – tym razem w lewej, tylnej łapie, nie w prawej. Ma chyba ostatnio pecha, bo jak nigdy nie zdarzały się takie sytuacje, tak teraz dopiero co tamtą opuszka się zagoiła, a już kolejna jest rozcięta… Wracamy do noseworku. Wciąż ćwiczymy podstawy, a mam nadzieję, że może kiedyś to, jak wygląda Tobiasowe posłuszeństwo, kiedyś się zmieni. Ostatnio mam trochę doła i brak mi chęci do pracy, ale staram się jakoś trzymać. W końcu zebrałam się, żeby zrobić jakieś zdjęcia.
Skończyła się moja pierwsza współpraca – napisałam recenzję kompletu od Doggy Dot, a na naszym fanpage postał specjalny album ze zdjęciami. Na instagramie jest już 500 osób. Powiem wam, ze to strasznie miłe uczucie, zbierać wokół siebie coraz szersze grono odbiorców. Obiecany konkurs na taką okrągłą liczbę (chociaż nigdy nie sądziłam, że ją osiągnę. Naprawdę, bardzo wam wszystkim dziękuję!) będzie, ale dopiero pod koniec listopada. Wyczekujcie! W grudniu (wiem, odległe te moje plany), jak już wam mówiłam, rozpocznie się mailowy kurs bujo. Co o tym myślicie?
kot z wąsem – cuda, cuda, cuda. Znacie? Nie będę się rozpisywać, zajrzyjcie. Powiem wam tylko tyle, że malowane nerki kupiły moje serce (a to, ze całą reszta też, to swoją drogą…)
paracordowe adresówki – lubię paracord, ale wciąż nie mam żadnych paracordowych akcesoriów. Już kiedyś pisałam wam o obrożach i smyczach z linki spadochronowej, dlatego teraz podrzucam wam adresówki. Doggie Bears mają być na Psotach w Katowicach, może wtedy wzbogacę swoją psią szafę o coś z linki spadochronowej?
rzeczy Dog Copenhagen – wszyscy znają Hurttę i Ruffwear, większość zna Truelove. Dog Copenhagen to kolejna firma tego typu akcesoriów. Wszystko jednak wady musi mieć, więc w parze z wyglądem i (podobno, bo sama nie używałam) wytrzymałością idzie cena.
Finlandia z psem – bloga Makulskich czytam już od dawna. Zachwyca analogowymi fotkami, podróżami blisko i daleko i wyjątkowym podejściem do życia.
Nienawidzisz swojego psa – Friendship of dog odkryłam właśnie dzięki temu wpisowi. Prowokujący tytuł, bezpośredni zwrot do czytelnika, świetna wymowa – to jest to, co uwielbiam.
Kosmetyki nietestowane na zwierzętach – Kundelka obserwuję na instagramie. Publikują niesamowite historie o życiu na biegunie ❤ Post o kosmetykach nietestowanych na zwierzętach nie jest jednak taki, jak można się spodziewać. Nie ma żadnego osądzania, co kto robi dobrze, a co źle. Ale warto przeczytać. Żeby wiedzieć. A co się z tą wiedzą stanie, to inna sprawa.
SMELLS LIKE ADVENTURE © 2018-2019 - Wykonanie Dzikość w Sercu