O tym, jaki był 2020, możnaby pisać epopeje; z pewnością nikt z nas nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Ja sama nie mogę pozbyć się wrażenia, że od marca minęły co najmniej dwa lata. Przez te (jeszcze niecałe!) 365 dni zdarzyło się tak wiele spraw ode mnie niezależnych, że — przyznam szczerze — moja wiara w planowanie na przyszłość nieco ostygła. W końcu miałam tyle różnych pomysłów na to, jak spędzę 2020, a jednak wszystkie prysnęły niczym mydlana bańka. Dlatego właśnie do rozpisywania bujo na 2021 podeszłam z dystansem. Po tym roku nie zdziwiłoby mnie już nic, a wszelki optymizm (o ile kiedykolwiek jakiś miałam) wyparował.
Zdecydowałam się mimo wszystko stworzyć bullet journal na kolejny rok — choćby dlatego, że rysowanie rozkładówek pozwala mi się uspokoić i zająć myśli, a dzięki planowaniu mogę odzyskać kontrolę i chociaż częściowo opanować mój wrodzony chaos. Jako, że udało mi się skończyć już wszystkie całoroczne rozkładówki i sporą część stycznia, zapraszam was na przegląd tych stron! Być może znajdziecie tu jakąś inspirację dla siebie?
Żeby stworzyć bullet journal, trzeba mieć przynajmniej kilka podstawowych rzeczy. Oczywiście, jeśli dopiero zaczynacie, wydawanie pieniędzy na wyjątkowy notes i piękne, błyszczące pisaki, nie ma żadnego sensu. Podstawą bujo jest zeszyt i długopis, wszystko inne to kwestia wyboru.
Ja jednak jestem fanką brushletteringu i ozdabiania swojego notesu na najróżniejsze sposoby. Trzymam się raczej minimalistycznego stylu, a nie tego pełnego rysunków, ale i tak pochłania to nieco więcej czasu oraz pieniędzy, niż korzystanie z dwóch ulubionych pisadeł.
Żadna z tych dróg nie jest gorsza, pamiętaj. Trzeba po prostu znaleźć swoją — taką, która pozwoli na efektywne korzystanie z planera, a nie tylko sztukę dla sztuki. Osobiście uznałam, że te wszystkie bazgrołki i naklejki są moim sposobem na zyskanie spokoju, dlatego też ich sobie nie odmawiam. Najzwyczajniej w świecie dają mi radość i cieszą oko. Jeżeli ciebie takie ozdoby raczej irytują i niepotrzebnie wykorzystujesz na nie czas, zignoruj je! Bullet journal jest tylko narzędziem, a to, jak je wykorzystasz, zależy wyłącznie od ciebie.
Ja zawiedziona zeszłorocznym złym wyborem — to znaczy notesem Nuuna — długo zastanawiałam się nad tym, który zeszyt teraz wybrać. Zależało mi szczególnie na białych, nieprzebijających kartkach w kropki, po których będę mogła bez problemu kilka razy przejechać pisakiem. Nie ukrywam, na okładki również zwracałam uwagę, ale były dla mnie kwestią drugorzędną. Koniec końców zdecydowałam się na notatnik z firmy Archer&Olive w formacie B5. Przekonała mnie masa pochlebnych recenzji, śnieżnobiałe strony i fakt, że sama firma to nie korporacyjny moloch, tylko biznes stworzony przez fankę rysowania i planowania (a nazwa pochodzi od imion jej dwóch kotów. Czy to nie jest przesłodkie?). Wszystkie ich notesy są w stu procentach wegańskie i zapakowane w ekologiczne opakowania, co moim zdaniem jest dodatkowym plusem. A pomijając to wszystko — są po prostu piękne!
Po tych kilku tygodniach rysowania i pisania mogę już wam powiedzieć, że do tej pory nie miałam lepszego notesu na bujo. Kartki są grube i gładkie, znoszą nawet ostre malowanie kilka razy w tym samym miejscu (co, bardzo inteligentnie, sprawdziłam już na pierwszej stronie, ryzykując zniszczenie jej. Dobrze, że na tym papierze mogę polegać). Naprawdę czuję się zachwycona, bo to chyba właśnie ten ideał, którego szukałam już od trzech lat. Jedynym jego minusem jest cena, natomiast myślę, że taka firma zasługuje na wspieranie jej finansowo. Hej, w końcu stworzenie jakościowych produktów kosztuje!
W tym roku poszalałam z pisakami, bo zamiast trzymać się jednego (jak w 2019) lub czterech (jak w 2020) kolorów, stworzyłam schemat z aż sześciu. Kolory dominujące w tegorocznym bujo to zieleń i beż/brąz — wszystkie brushpeny to standardowo moje ulubione Tombow ABT Dual Brush. Już się do nich przywiązałam, a ilość barw do wyboru zwala z nóg. Ja zamówiłam Tombow 249, 228, 192, 158 (odcienie zieleni, kolejno: hunter green, gray green, asparagus i dark olive) oraz Tombow 992 i 990 (beże, nazwane sand i light sand). Używam ich do nagłówków, podtytułów, zakreślania różnych rzeczy oraz okazjonalnych rysunków. Nie tworzę ich za często, bo w rysowaniu jestem raczej kiepska, ale czasami dodaję małego doodla (żadne polskie słowo nie pasuje mi tu tak samo, bazgroł to jednak trochę co innego) w miejscu, gdzie by mi pasował.
Do codziennych zapisków i rysowania tabelek wykorzystuję cienkopisy Sakura Pigma Micron. Kocham je głównie za możliwość wybrania różnych grubości — ja używam 005 (do zwykłych zapisków), 02 (do pogrubienia ważniejszych słów, czasami podtytułów, dni miesiąca i innych takich) oraz grubszego 08 (do ramek, kresek, tabeli…).
Strony ozdabiam brązowym papierem kraftowym i naklejkami-roślinkami, na każdy miesiąc mam wybrane inne kwiaty/liście, a jeszcze osobne na kolekcje całoroczne.
Skoro wszystkie przydatne do tworzenia rzeczy masz już w zasięgu ręki, możesz zacząć planować! A oto strony z mojego nowego bujo.
Pierwsza strona standardowo jest pusta, z wydrukowanym przez firmę napisem i kilkoma linijkami na imię i nazwisko. Ja postanowiłam nieco ją zmienić, aby bardziej pasowała do motywu całego notesu. Moje imię i nazwisko i tak znasz, ale numer telefonu wymazałam. Sam_a rozumiesz, nie chcę, żeby wylądował na tinderze czy u telemarketerów, nie?
Potem mam rozpiskę wymiarów. Niby nie wydaje się czymś niezbędnym, ale wiele razy ratowała mi tyłek, gdy zapomniałam, jak podzielić kartkę na równe połowy czy ćwiartki, a nie miałam przy sobie linijki. Liczenie tylu kratek za każdym razem to mój mały koszmar, a ta strona zdecydowanie ułatwia życie.
Nie mogłabym też zacząć roku bez strony powitania 2021 — w tym roku to nic wyszukanego, po prostu cztery cyfry i spory kawałek oddartego papieru.
Za nim standardowo znajduje się future log. To całoroczny kalendarz, gdzie mogę z wyprzedzeniem zapisywać zbliżające się wydarzenia. Chroni mnie od zapominania o urodzinach czy terminach konkursów.
Na kolejnych dwóch stronach częściowo wymazałam treść, bo są dla mnie w pewnym stopniu prywatne, ale może zainspiruje was ich układ! Po lewej jest rozpiska level 10 life — dziesięć (u mnie osiem) sfer życia i ocena ich poziomu od 1 do 10.
Po prawej rozpisałam moje 21 na 2021, czyli dwadzieścia jeden rzeczy, które chciałabym zrobić, zanim nowy rok dobiegnie końca. Raczej nie uda mi się zrealizować ich wszystkich, ale to nie sztywne cele, raczej zachęta do próbowania nowych rzeczy.
Obok siebie znalazły miejsce też Miracle morning oraz Maraton minimalisty, oba zainspirowane książkami, o obydwóch pisałam też rok temu! Miracle morning praktykuję, chociaż bardzo nieregularnie, a ta strona pozwala mi pamiętać, co i jak. Maraton minimalisty natomiast w tym roku zawaliłam, dlatego ponownie wrzuciłam go do bujo na 2021. Może teraz pójdzie mi lepiej?
Są także dwie strony, których tu nie publikuję — mają być tylko moją ściągawką, żeby dbać o siebie i nie robić wiecznie presji na bycie idealną. Mam tam spis rzeczy, które dają mi radość i self-care bingo, czyli po prostu kolekcję tego, co mogę zrobić, żeby o siebie zadbać.
Następne cztery kartki zajmuje całoroczny tracker nawyków. Na 2020 stworzyłam coś podobnego, ale przez brak podziału na miesiące korzystanie z tego było niewygodne. Nieraz myliłam dni i źle zaznaczałam kropki. Tym razem tracker jest bardziej przejrzysty — każdy miesiąc to osobna ramka, z dziewięcioma kratkami poziomo (każda kolumna to jeden z dziewięciu nawyków) i około trzydziestoma pionowo, liczba zależy od ilości dni w miesiącu. Jak sprawdzi się taki system? Zobaczymy w styczniu, ale daje wrażenie łatwiejszego do codziennego uzupełniania.
W nowym roku chciałabym więcej czasu poświęcać na czytanie. Z tego powodu w bullet journalu musiał pojawić się tracker czasu czytania! Z początku miał on służyć do liczenia przeczytanych stron. Uświadomiłam sobie jednak, że mój Kindle pokazuje wyłącznie, ile procent książki zostało przeczytane, a ostatnio czytam tylko ebooki (teraz będzie tak samo, szczególnie że od nowego roku będę mieć Legimi!). Żeby wykorzystać stronę i nie zostawiać jej w połowie pustej, połączyłam ten tracker z czasem poświęcanym na granie na gitarze. Od jakiegoś czasu uczę się gry, ale nie zawsze jestem systematyczna. Moim celem jest poświęcanie na to chociaż dziesięć lub piętnaście minut dziennie. Bez regularności trudno zauważyć progres!
Nie mogło też zabraknąć ogólnego zwierzakowego trackera, który pozwala mi śledzić okołozdrowotne sprawy Tobiasa, Rasmusa i Nilsa. Szczepienia, profilaktyka przeciwkleszczowa, czy dogłębne sprzątanie akwarium to tylko kilka ze spraw, których tam pilnuję. Obok kwadracików do zakolorowania mam też miejsca na daty. Przydaje się to szczególnie przy rzeczach jak Advantix, które trzeba podawać regularnie, inaczej tracą działanie. Znalazło się też tam miejsce na tracker wagi. U Tobiasa używam go, aby uniknąć otyłości, u myszy natomiast — żeby zauważyć nagłe spadki lub wzrosty masy ciała, które mogłyby oznaczać chorobę.
Jeśli pamiętasz mój wpis o planowaniu szkoły w bujo, na pewno widziałeś_aś tam moją rozpiskę na pierwszy semestr liceum. Chociaż była całkiem dobra, w drugim semestrze zamierzam korzystać z czegoś innego. Nie chciałam rysować kratki na każdy dzień — to było ograniczające. Jednego dnia miałam sprawdzian i trzy kartkówki, innego całkowity luz. W tym bujo zamiast tego użyłam metody Alastaira, tej samej, z której korzystam do wpisywania zadań w tygodniówkach. Jeśli chcesz dowiedzieć się o niej czegoś więcej, najlepiej przeczytaj ten artykuł. Ja ją uwielbiam, bo daje dużo miejsca i możliwości.
Nie wiem, czy wiesz, ale od końca września jestem wegetarianką! To już prawie sto dni. Jestem bardzo zadowolona z tej decyzji, ale muszę przyznać — zajmuje mi trochę czasu. Wcześniej jadłam obiady z całą rodziną, a teraz muszę gotować je sama. Z tego powodu dodałam kilka stron, które pomogą mi w planowaniu i bilansowaniu posiłków.
Pierwsza z nich to zwykła mapa myśli: mam na niej wypisane produkty roślinne zawierające dużo białka/wapnia/żelaza/innych składników odżywczych. Pod każdym produktem zapisałam przybliżone wartości danego składnika odżywczego na sto gram. Zapewne nie są całkowicie dokładne, bo znalazłam je w internecie, ale to nic. Wystarczy mi orientacyjna liczba np. gram białka w tofu.
Kolejna zawiera tracker wody (bo sama wiem, jakie picie wody jest ważne!) oraz suplementów. Biorę tylko witaminę B i D, dlatego wystarczą mi dwa kolory.
Następnie rozrysowałam sobie stronę z sezonowym jedzeniem — zazwyczaj tak nie jadam, ale z listą będzie to o wiele łatwiejsze! I w końcu nie będę zapominać, kiedy kończy się sezon na moje ukochane szparagi.
Na ostatnim miejscu znalazła się kolekcja moich ulubionych i sprawdzonych przepisów. Na dole strony zrobiłam klucz kolorystyczny — trzy kolory do zaznaczania obiadów, deserów lub innych dań. Mogłabym zrobić też osobne kolory do śniadań czy kolacji, ale zazwyczaj nie używam żadnych przepisów do tych posiłków.
W 2020 moje blogowanie trochę upadło. Miało na to wpływ wiele bardzo różnych spraw, ale — jak widać — wróciłam do tego. Dlatego żeby teraz nie mieć takich problemów z regularnymi publikacjami, przeznaczyłam cztery strony na planer contentu na instagrama i bloga. Mam tam miejsce na moje cele, tabelę do zapisywania liczby obserwujących i napisanych postów. Cała reszta to roczny kalendarz. Zamiast wszystkich 365 dni wpisałam tam tylko wtorki, czwartki i soboty, ponieważ tylko w te dni planuję publikować nowe treści.
Ostatnią z moich kolekcji jest ta lakonicznie nazwana rozrywką, podzielona na cztery części. Są to obszary na przeczytane książki, obejrzane filmy i seriale, odkryte przeze mnie piosenki/zespoły oraz gry (planszowe i wideo! Kupiony na przecenie Wiedźmin wciąż czeka na wypróbowanie), w które zagrałam.
Po stronach używanych przez cały rok, resztę bujo przeznaczam na te związane z planowaniem danego miesiąca. Każdy rozrysowuję, gdy kończy się poprzedni, więc póki co w notesie mam wyłącznie część stycznia. Ten miesiąc będzie u mnie ozdobiony białymi kwiatami. Nie mam jednak pojęcia, co to za gatunek — jeśli wiesz, daj mi znać!
W 2020 nie używałam monthly loga, teraz postanowiłam do niego wrócić. Zajmuje półtorej strony, ponieważ z części drugiej zrobiłam tak zwane dutch door. Polega ono na odcięciu danej części papieru. Dzięki temu bez przewracania kartki widzę moje one line a day. Piszę tam codziennie jedno zdanie o tym, co się wydarzyło.
Po przewróceniu pozostałej połówki mogę zobaczyć ukryte wcześniej miesięczne trackery. Mam dwa — czasu snu oraz ilości kroków. Oba pomaga mi liczyć Mi band 😉
A czym byłoby bujo bez tygodniówek? Niektórzy za nimi nie przepadają, ale ja nie umiałabym bez nich żyć. To tam wpisuję wszystkie zadania na dany dzień. Jest tu też kolejne dutch door — dzięki temu na każdej stronie mam jeden tydzień, a u góry, niezależnie od tygodnia, widzę mały kalendarz, cele na miesiąc i dwa trackery.
To prawda, mam zarówno trackery całoroczne, miesięczne, jak i te! Pojawiły się tu głównie dlatego, że na każdy dzień w nich potrzebuję więcej, niż kratkę 5 na 5 milimetrów. Jeden tracker dotyczy tego, co danego dnia robiłam z psem. Osobny kolor jest przeznaczony na dogfitness, nosework czy sztuczki. Drugi natomiast pozwala mi śledzić moją aktywność fizyczną, w której do orła mi daleko. Do różnych kolorów przyporządkowałam różne typy ćwiczeń. Mam nadzieję, że pomoże mi się to zmobilizować do zwiększenia ilości ruchu.
Co do tygodniówki, znajdują się w niej miejsce na najważniejsze daty z tygodnia oraz ogólna lista rzeczy do zrobienia/zakończenia w tym tygodniu (bez dat, tak zwana master list). Nie zabrakło też sporej ilości miejsca na moje dzienne zadania zapisywane metodą Alastaira.
Reszta kartek wciąż lśni bielą i czeka na zapisanie. A ja już nie mogę się doczekać nowego roku i wpisania pierwszych zadań w tygodniówkę! Teraz czekam na kilka słów od ciebie — tworzysz bujo na nowy rok? Jeśli tak, pochwal się, jakie strony planujesz! A może masz inną metodę organizacji czasu? Chętnie o niej usłyszę 😀
SMELLS LIKE ADVENTURE © 2018-2019 - Wykonanie Dzikość w Sercu