Noworocznych postanowień i tak nikt nie dotrzymuje, więc ich nie mam.
Dobra, nie jest tak. A raczej jest, ale nie do końca, bo zamiast postanowień mam swoje mniejsze lub większe plany, o których dziś opowiadam. Od jakiegoś czas zamiast celów typu nauczę łaciatego spokoju przy psach, zapisuję je jako coś w stylu będę pracować nad spokojem przy psach. Czy różnica jest taka ogromna? W końcu żeby nauczyć psa spokojnego zachowania, trzeba nad nim pracować. O co w takim razie chodzi? O naszą ludzką psychikę. Znasz pewnie to uczucie, kiedy stawiasz sobie cel, nie realizujesz go (albo nawet realizujesz, ale nie do końca, bo był za trudny/nie miałeś czasu/nie chciało ci się) i masz do siebie żal. Klucz tkwi w tym, jak ten cel zapiszesz. Kiedy masz zamiast nauczyć psa spokoju przy psach, to kiedy po jakimś czasie ta sytuacja będzie lepsza, ale wciąż nie osiągacie super skupienia i ogarnięcia, będziesz mieć poczucie, że nie możesz odhaczyć tego celu. Ale gdy nazwiesz go będę pracować nad spokojem, to w głowie będziesz miał nie mój pies ma być spokojny, tylko muszę regularnie robić coś w tym kierunku. Tak zapisany cel nie określa, czy coś uda ci się w danym okresie czasu. I od razu poprawia ci samopoczucie 🙂
Na pewno – zacząć chodzić na Piątkowe Mijanki do TRIKa. Widzę w tym narzędzie do wypracowania tego upragnionego skupienia i kontroli. Nie wiem, jak długo potrwa wyciszenie Tobiasa na tyle, żebyśmy mogli minąć psa, który przechodzi z naprzeciwka, ale do tego etapu mamy jeszcze sporo pracy. Nie da się przeskoczyć dziesięciu schodów i z ojeżupiestopiespiespiesprzywitajmysię wejść od razu na spokojne mijanie, dlatego chcę chodzić na mijanki, bo o wiele łatwiej pracuje mi się pod czyimś nadzorem, niż samodzielnie – wtedy jest mniejsza szansa, ze zacznę popełniać nowe błędy, bo ktoś bardziej doświadczony może je skorygować. Chcę lepiej dokumentować nasze treningi. Robić to zawsze, gdy trenujemy, pamiętać o błędach i już nie popełniać takich samych. Zależy mi na regularnych treningach dogfitnessu. Najlepiej by było, gdyby udawało mi się je robić 2-3 razy w tygodniu, ale znam swój zapał, więc usatysfakcjonuje mnie i raz na tydzień, byleby była ta regularność. Są też te rzeczy, z którymi się zmagamy, zmagamy i idzie, ale raz jest super, a raz tracę wiarę w to, że kiedyś nam się to uda, czyli przywołanie i skupienie. Będziemy mocno działać z długą linką, zaczniemy częściej trenować.
Propsik dał mi inspirację do wprowadzenia większej ilości komend zwalniających niż samo ok. W 2019 mam zamiar używać tych komend, mam nadzieję, że one rozjaśnia trochę łaciatemu zasady, które panują.
Chciałabym strasznie pójść też w kierunku pracy węchowej, ale nie wiem czy znajdę miejsce, w którym mogłabym trenować z Tobiasem mantrailing i czas, żeby to robić. Jeśli nie, zostaniemy przy noseworku, który też postaramy się ćwiczyć regularniej niż w tym roku.
A co ze mną? W końcu człowiek tez jest elementem psioludzkiego teamu! Chciałabym być spokojniejsza, nie frustrować się kolejnymi porażkami i panować nad swoimi emocjami. Im więcej ich we mnie, tym więcej w Tobim, a to kończy się zawsze podwójna katastrofą.
W tym roku biorę tez udział w projekcie 62. Czemu prawie? Bo taki projekt z założenia trwa dwa miesiące, ale styczeń i luty razem mają 59 dni, więc zamiast rozciągać to do 3 marca, uznajmy, że to taki projekt 62, tylko bez trzech dni 😉 Cele na projekt mam na pewno bardziej określone, niż na rok, bo projekt trwa przez krótszy czas, a cele na rok rozwijają się i ewoluują razem z sytuacją, jaka jest w danym czasie. Razem z Natalią i Peppą z bloga Peppa – mój kochany kundelek zapraszamy was do udziału w projekcie! Opublikujcie na blogu, fanpage lub instagramie wasze cele na projekt. Pees – jeśli wrzucacie je na insta, dodajcie hashtag #projektprawie62.
dużo, dużo linki – na spuszczanie ze smyczy nie ma co liczyć, ale chcę częściej zabierać ze sobą linkę.
klatkowanie po spacerze – po długim spacerze czas na odpoczynek, chcę, żeby łaciaty kładł się wtedy w klatce.
nauka nowych sztuczek – niedużo, ale tyle, ile damy radę. Wysilamy psi móżdżek!
dogtrekking/bieganie – tak, tak, moi drodzy. Zmuszę się do tej niechlubnej czynności, jaką jest bieganie (które, muszę przyznać, z psem nabiera fajności).
regularne prowadzenie psiego planera i dziennika – ale takie naprawdę regularne, bez oszukiwania.
kaganiec – częste, ale krótkie sesje, powoli wydłużanie czasu
dogfitness raz w tygodniu – albo więcej, jak się uda!
nagradzanie za patrzenie na mnie – pomysł z Propsika, czyli zamiast uczyć zachowania, nagradzaj psa, gdy sam je proponuje. Przy okazji można zauważyć, kiedy psu jest na tyle łatwo wykonać dane zachowanie, że robi to samodzielnie, a kiedy jest zbyt rozproszony
Masz jakieś plany na 2019? A może bierzesz razem ze mną i Natalią udział w Projekcie 62? Jeśli tak, podrzuć link do twoich celów! Powodzenia w działaniu, dajesz!
SMELLS LIKE ADVENTURE © 2018-2019 - Wykonanie Dzikość w Sercu